Doskonalenie techniki jazdy – pozycja za kierownicą.

Subaru Impreza STi podczas treningu na torze "Kielce"  - Miedziana GóraSzybko, czy bezpiecznie? Na pewno ten dylemat dręczy niejednego posiadacza czterech kółek. Wśród pasjonatów kultowych samochodów zagadnienie to niejednokrotnie rośnie do rangi problemu. Dać się ponieść fantazji, poczuć frajdę z jazdy, spróbować swoich sił… Czy oznacza to od razu narażanie swojego bolidu oraz życia na szwank? Nie musi tak być. Opowiem Wam, jak ćwiczyć, ażeby czerpać radość z jazdy nie ryzykując swojego zdrowia ani życia „zwykłych użytkowników dróg”.
Zacznę jednak od początku, czyli kwestii niedocenianej przez ogromną rzeszę drajwerów: pozycja za kierownicą. Niejednokrotnie pytając moich podopiecznych o przygody za kierownicą (interesują mnie wyłącznie spektakularne „dzwony”, nie żadne stłuczki) często słyszę taką opowieść: „jechałem sobie za jednym gościem, kiedy to postanowiłem go wyprzedzić. Niestety jednak chwilę po mojej decyzji, ten gość podjął podobną, z tą jednak różnicą, że nie zerknął w lewe lusterko. Musiałem odbić w lewo, złapałem pobocze, samochód wpadł w poślizg – nie miałem szans. Dachowałem cztery razy, ale to nie była moja wina.” Czy na pewno? Czy widzieliście kiedyś samochód stojący na parkingu, który „wpadł” w poślizg? Moi drodzy, samochody same nie wpadają w poślizg. Jeśli już tak się wydarzy to przyczyna jest jedna: zawiódł „łącznik”. Ten odpowiedzialny za połączenie pomiędzy kołem kierownicy, a oparciem fotela kierowcy. To właśnie ten „łącznik” zjechał na pobocze, nie zareagował na wynikające z tego konsekwencje, które mógł przewidzieć, nie skontrował lub zrobił to po prostu źle. Często właśnie zła pozycja za kierownicą uniemożliwia poprawne wykonanie takiego manewru. Leżąc na fotelu „łącznik” nie ma szans dosięgnąć do kierownicy, ani pracować nią w pełnym zakresie obrotów. W tej pozycji chcąc zahamować „łącznik” odpycha się tylko i odjeżdża na fotelu, zamiast przyłożyć precyzyjną siłę na pedał hamulca. Wreszcie w tej pozycji nasz błędnik wysyła nam po prostu złe sygnały.

 

Noga przy wciśniętym sprzęgle jest lekko ugięta w kolanie.
Noga przy wciśniętym sprzęgle jest lekko ugięta w kolanie.

Przejdźmy więc od ustawienia odległości siedziska od kolumny kierownicy. Zróbmy to tak, ażeby wciskając pedał sprzęgła do samego końca noga pozostawała lekko ugięta w kolanie. Takie ustawienie oprócz tego, że determinuje naszą odległość od kierownicy to wpływa również na zminimalizowanie ewentualnych obrażeń w trakcie wypadku. Odruchem kierowcy przerażonego wizją rychłego zetknięcia się z przeszkodą (np. typu kasztan lub inny baobab) jest bardzo często naprężenie kończyn i ich wyprostowanie. Jeśli łamiąca się podłoga lub pedały uderzyłyby w wyprostowane nogi nasz „łącznik” dozna kompresyjnego złamania stawu kolanowego. W dzisiejszych czasach leczy się takie złamania, odcinając kolanko z jednej i z drugiej strony i wstawiając pancerną i lśniącą, tytanową protezę stawu kolanowego. Trochę to kosztuje i nie wiem czy Narodowy Fundusz Zdrowia (czy też inna instytucja systematycznie pożerająca nasze miesięczne składki „zdrowotne”) sfinansuje taki zabieg. Jeśli nasz „łącznik” miałby nogę lekko ugiętą w kolanie, najwyżej by sobie tym kolanem zęby powybijał. Za 6 tysięcy można sobie zafundować naprawdę piękny, filmowy front, a zaoszczędzoną resztę przeznaczyć na odbudowę naszego zdemolowanego cacka. W wielu przypadkach jeszcze na nowe felgi zostanie.
Siedzisko mamy już ustawione, przejdźmy więc do podniesienia oparcia. Pamiętajmy, że łopatki naszego „łącznika” mają cały czas przylegać do oparcia. Chwytamy więc wolant obiema rękami w pozycji „za piętnaście trzecia” i obracamy kierownicą tak, aby ręce były cały czas lekko ugięte w łokciu, a łopatki cały czas przylegały do oparcia. W tym celu niejeden „łącznik” będzie musiał podnieść oparcie… Dlaczego łopatki muszą przylegać stale do oparcia? W pozycji leżącej błędnik będzie wysyłał zakłamane informacje do centrali dowodzenia „łącznikiem”. Istotne są również plecy. Ponieważ właśnie plecy są tym

Ustawione oparcie daje możliwość prawidłowego operowania kierownicą.
Ustawione oparcie daje możliwość prawidłowego operowania kierownicą.

elementem, który odbiera sygnały przekazywane nam przez samochód o wszelkich siłach działających na niego: kiedy przyspieszamy – potężna siła wciska nasze plecy w fotel, kiedy skręcamy – doznajemy uczucia siły wyrzucającej nas z fotela, w trakcie hamowania coś nas pcha do kierownicy. I właśnie po to, żeby nie wąchać kierownicy z bliska dobrze jest zapiąć pasy bardzo starannie. Jeśli nie mamy cztero, pięcio lub sześciopunktowych pasów szelkowych, a jedynie  proste trzypunktowe pasy bezwładnościowe, proponuję zapiąć je zablokowane (w tym celu trzeba mocno szarpnąć pasem), w żadnym wypadku nie mogą być poskręcane. Proponuję również ustawić wysokość pasów tak, aby nie załamując się łagodnie spoczywały na obojczyku. Jeśli będą przechodzić przez szyję, mogą zrobić krzywdę, a nie do tego celu zostały stworzone. Pas zbyt nisko wyregulowany, spoczywający na ramieniu nie przytrzyma ciała na tyle, aby nie wysunęło się spod niego podczas uderzenia. Oczywiście uwaga ta dotyczy pojazdów wyposażonych w regulację pasów bezpieczeństwa.
Kolejnym elementem stworzonym w celu zminimalizowania urazów w trakcie wypadku jest zagłówek. Został on skonstruowany z myślą przede wszystkim o zapobieganiu uszkodzeniom kręgów szyjnych w trakcie wypadku. Niestety niewłaściwie wyregulowany może zrobić krzywdę. Koniec zagłówka powinien być na równi z głową. Jeśli nie da się tak wysoko wyregulować należy postarać się aby był co najmniej na wysokości potylicy. Powód jest prosty: przy „cywilnym” zapięciu pasów (bez blokowania) w trakcie uderzenia przodem ciało się przesuwa do przodu i w górę. Zanim zatrzymają je pasy, jest w stanie przebyć spory kawałek kilku centymetrów. Opadając na fotel uderza jednak podstawą czaszki z zagłówek. Pęknięcie tej kości bywa tragiczne w skutkach. Zagłówek nie sięgający potylicy może złamać podstawę czaszki również w sytuacji, kiedy stoimy na skrzyżowaniu, a z tyłu uderza w nasz samochód inny pojazd. Jeżeli to uderzenie nastąpi przy prędkości 40km/h, wystarczy to, aby niewłaściwie wyregulowany zagłówek złamał podstawę czaszki.
Nie chcę nikogo zniechęcać zaczynając od ułożenia rąk na kierownicy. Nie podaruję sobie jednak tego elementu, gdyż wiem, jak istotną rolę w ujarzmieniu potwora pełni możliwość wykonywania pewnych ruchów motorycznych w pełnym wymaganym zakresie. O pozycji rąk na kierownicy napiszę jednak następnym razem. Tymczasem zachęcam Was do ustawienia właściwej pozycji za kierownicą, niezależnie od tego, czy chcecie jeździć szybko po torze, czy bezpiecznie z rodziną.

I pamiętajcie:
„Siedzimy W fotelu, a nie NA fotelu.
TRZYMAMY kierownicę, a nie TRZYMAMY SIĘ kierownicy”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *